Po walkach pod Kolnem z udziałem 14. Dywizji Piechoty ostatnie oddziały III Korpusu Konnego Gaja przechodzą do Prus Wschodnich. Resztki wojsk Frontu Zachodniego Michaiła Tuchaczewskiego obsadzają Niemen, Szczarę i Świsłocz. Tu, pod osłoną rzek, w ciągu trzech tygodni Tuchaczewski doprowadza do odbudowania potencjału militarnego swoich wojsk. Dzięki przybyłym z Rosji posiłkom zniwelowano straty poniesione w walkach na Mazowszu. Po zakończeniu walk na północnym Mazowszu Józef Piłsudski wydaje rozkaz do przegrupowania sił polskich z kierunku północnego (po osi natarcia Wieprz-Prusy Wschodnie) na wschodni. W okresie PRL dokonywano ingerencji cenzorskich które mogły uderzać w sojusz z ZSRR poprzez popularyzowanie wiedzy o II Rzeczypospolitej, w tym zagadnienia związane z Bitwą Warszawską 1920 r. i terminem „Cud nad Wisłą”

Podcast

Kto odpowiada za zwycięstwo w Bitwie Warszawskiej?
Generał Tadeusz Rozwadowski, francuski wysłannik generał Maxime Weygand, czy Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski? Na to pytanie odpowiada generał Kazimierz Sosnkowski, ówczesny Minister Spraw Wojskowych. Nagranie z 26 sierpnia 1961 roku dla Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa.

Artykuł

Niedoszły rozbiór sowiecko-niemiecki (1920)

Dotychczasowa historiografia nader mało uwagi poświęciła strategicznej ewentualności zbliżenia Moskwa-Berlin latem 1920 roku. Tymczasem konfiguracja taka powstała wówczas jako jeden z bardziej prawdopodobnych wariantów rozwoju wypadków. Doświadczenie to nie powinno nie zostać zauważone, chociaż nie przyniosło odrodzonej Polsce katastrofy rozbioru. Tej też kwestii poświęcam niniejsze uwagi, korzystając z rozmaitych dokumentów – głównie poszlakowych – jakie udało mi się znaleźć w archiwach przy sposobności kwerend wokół dziejów polskiej międzywojennej dyplomacji. 

Przyjmuje się, że Sowieci szli na Zachód. Że pragnęli podboju Europy. To oczywiście prawda, ale na tej drodze możliwe były przystanki. Można sobie wyobrazić porozumienie z Niemcami – drugim zdegradowanym mocarstwem w Europie, które w Polsce widziało głównego beneficjenta swej klęski. Oczywiście porozumienie takie, gdyby doszło do skutku, byłoby na jakiś czas, ale dla Polaków jakże cenny. Kładłoby kres niepodległości zaledwie po trzech latach od jej uzyskania – a więc tak jak w przypadku Gruzji, Azerbejdżanu czy Armenii. 

Jest prawdą, że położenie i działania armii sowieckich na froncie wojny z Polską sugerują, iż celem zaborczych działań nie był tylko ten kraj. Chodziło o to, aby nieść komunizm także na południe. Operacje sił sowieckich na północy – m.in. na Grudziąc – też o czymś świadczą. Nie wiemy, jak potoczyłaby się próba sowietyzacji Niemiec, gdyby została podjęta.  

Polityka sowiecka miała dwie składowe. Pierwszą z nich była idea sowietyzacji Polski i marszu na zachód. To był plan maksimum. Druga koncepcja stanowiła wariant minimalistyczny zakładający kurs na zbliżenie z Niemcami w imię walki z systemem wersalskim i Polską jako jego istotnym komponentem. Każda z tych opcji mogła zostać wprowadzona w życie tylko w rezultacie zwycięstwa nad armią polską nad Wisłą. Pierwsza zakładała możliwość opanowania Europy, a druga oznaczała tylko rozbiór Polski. 

Nienawiść do nowej Polski była w społeczeństwie niemieckim tak silna, że nie pozwalała tego zrozumieć. Prezydent Ebert proklamował neutralność Rzeszy Niemieckiej, co latem 1920 roku sprzyjało stronie sowieckiej. Niemcy czekali na nowy rozbiór Polski. Zdawało się, że to scenariusz najbliższej przyszłości. Szef Reichswery, gen. von Seeckt, mówił o Polsce jako „złodzieju ziemi niemieckiej”, którego nie wolno ratować. W Hamburgu 20 lutego 1920 roku powiedział:

„Polskę, tego śmiertelnego wroga Niemiec, tę kreaturę i sojusznika Francji, tego złodzieja ziemi niemieckiej, tego niszczyciela niemieckiej kultury? W tym celu ani jedna dłoń niemiecka nie powinna się wyciągnąć. A jeżeli Polskę diabli wezmą, to powinniśmy temu dopomóc. Nasza przyszłość leży w związku z Rosją, niezależnie od tego, czy obecna sytuacja nam się podoba, czy nie. Nie ma innej drogi dla nas”.

Przywykliśmy widzieć Sowietów jako gotujących się na podbój Europy. Jednak latem 1920 roku również konfiguracja w postaci taktycznego aliansu Berlin-Moskwa była możliwa. Niosła ona nowy rozbiór Polsce. Lenin i jego współpracownicy dobrze wiedzieli, że to Niemcy są naturalnym kandydatem na sojusznika nowej Rosji w walce z Polską jako „zwornikiem ładu wersalskiego”, jak ją sam nazwał. Znamienna jest również teoria drugiej wojny imperialistycznej (po tej pierwszej), którą snuł wódz bolszewików, dając pierwsze wskazówki tej koncepcji już w 1915 roku w eseju zatytułowanym O haśle Stanów Zjednoczonych Europy.Uważał, że „możliwe jest zwycięstwo socjalizmu początkowo w niewielu lub nawet w jednym, z osobna wziętym, kraju kapitalistycznym. Zwycięski proletariat tego kraju, po wywłaszczeniu kapitalistów i zorganizowaniu u siebie produkcji socjalistycznej, stanąłby przeciwpozostałemu, kapitalistycznemu światu, pozyskując sobie klasy uciskane innych krajów, wzniecając w nich powstanie przeciwko kapitalistom, występując w razie konieczności nawet siłą zbrojną przeciwko klasom wyzyskującym i ich państwom”. Ta koncepcja nie wykluczała taktycznego aliansu z jednym z państw kapitalistycznych przeciw innemu czy innym. 

Wrogość Niemiec do nowej Polski dobrze rozpoznawano na Kremlu. Była ona rzeczywistością, którą poświadczają dokumenty dyplomatyczne różnych państw. Francuski dyplomata z ambasady w Berlinie – komentując zachowanie niemieckiego społeczeństwa wobec wojny polsko-sowieckiej – dostrzegał przede wszystkim słabo skrywaną nienawiść do Polski. Pisał, jakże trafnie: „Nienawiść do Polski, której nieoczekiwane odrodzenie zniweczyło dzieło Fryderyka II okazała się silniejsza niż obawa przed bolszewizmem i wiadomość o wzięciu Kijowa przyjęto ze źle skrywanym gniewem”. 

Odwołajmy się jeszcze raz do dokumentów francuskich. Już 21 maja 1920 roku poseł francuski w Warszawie, de Panafieu – po rozmowie z Naczelnikiem Państwa – pisał do Paryża (relacjonując jego poglądy), iż los Ukrainy pozostaje „otwarty”, bowiem sytuacja jest „prowizoryczna”. Możliwe pozostaje przejście Sowietów do kontrataku. Ale nie to niepokoiło polskiego Naczelnego Wodza, tylko ewentualność „niespodzianek możliwych na granicy niemieckiej”. Dyplomata francuski miał rację. Jak wiadomo, klęska kijowska przyniosła nową fazę wojny polsko-sowieckiej: wojny dla strony polskiej obronnej. Niemieckie nadzieje na upadek tego wytworu ładu wersalskiego, jaki stanowiła odrodzona Polska, zdawały się realizować. Nastąpiła kontrofensywa sowiecka. Front przeniósł się na terytoria centralnej Polski. Widmo polskiej klęski zapowiadało możliwość włączenia się do konfliktu Niemiec. Współdziałanie sowiecko-niemieckie w takich warunkach stałoby się naturalną konsekwencją dążeń obydwu tych „zdegradowanych mocarstw” do zburzenia ładu wersalskiego. 

Pogłoski o tajnym układzie niemiecko-sowieckim przyciągały znaczną uwagę zarówno europejskiej, jak i polskiej opinii publicznej, a w nie mniejszej mierze także zagranicznych gabinetów dyplomatycznych. Dnia 16 sierpnia 1920 roku poseł w Bernie, Jan Modzelewski, wszedł w posiadanie domniemanego układu niemiecko-sowieckiego i przekazał jego treść do MSZ w Warszawie. Pochodzący od jednego z alianckich poselstw tekst Traité secret germano-bolchévistemieli 17 lipca 1920 roku podpisać, jako przedstawiciele umawiających się rządów, Wiktor Kopp i Karol Radek oraz Hugo von Maltzan (dyrektor polityczny w Auswärtiges Amt). Najważniejsze postanowienie mówiło o tym, iż Rosja dopomoże Niemcom, aby „wypędzić Polaków z korytarza gdańskiego”, lecz bez okupowania tego rejonu, niegdyś niemieckiego. Nastąpiłoby ustanowienie wspólnej granicy niemiecko-sowieckiej oraz ustalenie szerokiej współpracy gospodarczej.

Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych uważnie studiowało to zagadnienie, rejestrując różne przejawy zbliżenia niemiecko-sowieckiego w kulminacyjnej fazie wojny polsko-sowieckiej (w przełomowych dniach Bitwy Warszawskiej). Z informacji pozyskanych przez dyplomację polską wynikało przede wszystkim, że po stronie niemieckiej najsilniej wspierać usiłowały Sowietów koła konserwatywne i komunistyczne bądź bliskie ruchowi komunistycznemu. Minister Spraw Zagranicznych, Eustachy Sapieha, uważał, że propaganda niemiecka przygotowywała „opinię europejską na nieuniknioną klęskę Polski”. Według jego ustaleń Niemcy udzielili pomocy Armii Czerwonej – zarówno w szkoleniu oficerów, ochotników, jak i „w pewnym stopniu w materiale wojennym” oraz w przekazywaniu informacji wywiadowczych „na terenach pogranicznych”. Ludność niemiecka pomagała armii sowieckiej na Pomorzu, a antypolskie rozruchy w Gdańsku uniemożliwiające przeładunek dostaw broni były wspierane przez państwo niemieckie. Dochodziło do licznych incydentów granicznych „inscenizowanych w chwili największych naszych niepowodzeń”. 

Wynik Bitwy Warszawskiej zmusił Niemcy do nagłego odwrotu.

„Rząd niemiecki natychmiast wyparł się wszelkiego wspólnictwa z wypadkami górnośląskimi, imputując rządowi polskiemu chęć wywołania zbrojnego konfliktu na Zachodzie wówczas, gdy Armia Czerwona stała u bram stolicy. Równocześnie zaś rząd niemiecki skwapliwie oświadczył, że jest gotów do uregulowania wszelkich kwestii spornych polsko-niemieckich przez zawarcie umów tranzytowej, gospodarczej o opcji i w ogóle wszelkich umów likwidacyjnych, pozostawiając sobie jednak możność zerwania rokowań, na wypadek gdyby szczęście wojenne miało się jeszcze raz zmienić. Rząd polski, żywiąc nadal nadzieję, że dalszy przebieg wojny i zawarcie pokoju uświadomią Niemcom konieczność ułożenia dobrosąsiedzkich stosunków z Polską, liczy się jednak poważnie, tak ze złymi usługami, jakie rząd niemiecki nie omieszka oddać pertraktacjom pokojowym przez zaostrzenie antypolskich tendencji bolszewickich i litewskich, oraz przez wpływanie na opinię światową, celem przedstawienia polityki rządu polskiego jako imperialistycznej i militarnej, stojącej na przeszkodzie pacyfikacji Europy Wschodniej”.

Zawarta w tych wywodach analiza nie była bynajmniej polską tezą propagandową. Nie znalazły natomiast potwierdzenia późniejsze pogłoski o rzekomo zawartym w 1920 roku tajnym porozumieniu sowiecko-niemieckim, które dla Polski miało mieć charakter rozbiorowy. Aby los Polski został przesądzony, wystarczyłoby uderzenie Niemiec w krytycznych dniach sierpnia 1920 roku. Niemcy nie byli jednak w stanie tego uczynić z obawy przed interwencją Francji, która nie mogłaby pozwolić na przekreślenie traktatu wersalskiego. O ile żołnierz francuski nie mógł zostać wysłany na front przeciw Sowietom do Polski, to reakcja militarna armii francuskiej na Renem wchodziła w rachubę. 

Wiadomo, że strona sowiecka zapewniała Rzeszę Niemiecką, że Armia Czerwona nie przekroczy granicy z 1914 roku, zaś niemiecki Minister Spraw Zagranicznych, Walter Simons, w piśmie z 22 lipca 1920 roku potwierdził ludowemu komisarzowi spraw zagranicznych Rosji sowieckiej, Gieorgijowi Cziczerinowi, że granica ta będzie poszanowana. W czasie Bitwy Warszawskiej sowiecka 4. Armia opanowała niewielkie terytorium należące do Rzeszy Niemieckiej w granicach z 1914 roku (obejmujące Działdowo i Brodnicę), jednak Sowieci zaraz przekazali je lokalnym władzom niemieckim.

Na możliwość zagrożenia z Zachodu zwracała uwagę polskiemu Sztabowi Generalnemu Francuska Misja Wojskowa w Polsce. W papierach Adiutantury Generalnej Naczelnego Wodza zachowały się dokumenty: Plan de Défense contre l’Allemagne dans la situation actuellez 2 lipca 1920 roku oraz datowana na 28 lutego tego roku Instruction au sujet des reconnaissance à efectuer sur la frontière occidentale. Ichpodstawowym założeniem była teza, że pokonane Niemcy mogą spróbować wykorzystać okazję, jaką jest zaangażowanie polskich sił zbrojnych w operacjach zbrojnych na Wschodzie, by obalić wersalską granicę z Polską. Rzeczywiste jednak możliwości walki na dwa fronty – gdyby stało się to konieczne – były znikome. W razie ataku z Zachodu Polska byłaby całkowicie zdana na Francję, w stosunkach z którą nie miała wówczas żadnych zobowiązań sojuszniczych. 

Rzekome porozumienie niemiecko-sowieckie zakładające podział Polski miało być zawarte między 28 maja a 8 lipca 1920 roku. Tyle dowiedziała się dyplomacja włoska. Zagadnienie to poruszał włoski historyk Giorgio Petracchi (w książce Da San Pietroburgo a Mosca. La diplomazia italiana in Russia 1861–1941). Ustalenie to nie zostało jednak do dziś potwierdzone w badaniach archiwalnych. Możliwe, że chodzi o mistyfikację albo jakieś ogólne gentlemen’sagreement.

Jasno z tego wszystkiego wynika, że rząd Wielkiej Brytanii cechowała duża naiwność, o czym może świadczyć stanowisko wyrażone na konferencji Rady Najwyższej w Hythe z 9 sierpnia 1920 roku, że w obliczu klęski Polski Niemcy mogą powstrzymać marsz Sowietów w głąb Europy. Także twierdzenie badaczki francuskiej Renaty Fritsch-Bournazel, że neutralność Niemiec w roku 1920 była „absolutnie ścisła”, nie ma oparcia w faktach. 

W zachowanej dokumentacji działań dyplomacji polskiej latem 1920 roku osobne miejsce zajmuje korespondencja dyplomatyczna z brytyjskim Foreign Office i francuskim Quai d’Orsay na temat nieprzestrzegania neutralności przez Niemcy. W instrukcji zastępcy dyrektora politycznego MSZ w Warszawie, Kajetana Morawskiego, do poselstwa w Londynie z 22 lipca 1920 roku wynika, iż dochodziło do wymiany strzałów na granicy polsko-niemieckiej – z inicjatywy niemieckich wojsk regularnych bądź formacji paramilitarnych. Notowano usiłowania przejścia granicy, co napotykało opór polskiej straży granicznej. Wywiad polski obserwował nadciągające w rejony granicy z Polską znaczne siły niemieckie, co nie byłoby możliwe bez celowych zarządzeń niemieckich władz wojskowych. Polskie MSZ tłumaczyło te posunięcia jako takie, które „nie mogą być motywowane postawą Rządu polskiego”, zaś „celem ich może być wyłącznie i jedynie niepokojenie opinii polskiej i zmuszenie Rzeczypospolitej do zwracania uwagi na granicę zachodnią z uszczerbkiem dla frontu anty-bolszewickiego”. Informacje o niemieckich posunięciach militarnych przeznaczone dla rządów alianckich służyły uzyskaniu z ich strony interwencji w Berlinie. Niepokój wobec tej „dwuznacznej postawy” władz Rzeszy nie był wytworem przewrażliwionej imaginacji polskiej. Stanowił oznakę niewątpliwych przygotowań, aby dopomóc Sowietom w rozstrzygnięciu walk o Warszawę na swoją korzyść.

W dniu 30 sierpnia 1920 roku konserwatywny dziennik brytyjski „Times” zamieścił doniesienia o układzie niemiecko-sowieckim, który miał przybrać charakter tajnej umowy międzyrządowej – publikację zaś odnotowało poselstwo RP nad Tamizą. 

Niezależnie postępowania kierownictwa polityki polskiej przyjąć trzeba, iż w realiach nadchodzącej klęski Polski kształtowała się konfiguracja taktycznego sojuszu Berlin-Moskwa, a nowy podział terytorium RP byłby jej pierwszym celem i pierwszą transakcją. Trafnie wskazywał minister Sapieha, że występuje wiele mało znanych publicznie dowodów przygotowywania sowiecko-niemieckiego zbliżenia w roku 1920. Wśród nich przede wszystkim występowało wspólne pragnienie zburzenia systemu wersalskiego. Pisał: „Niemcy nie mogący się pogodzić ze stanem rzeczy stworzonym przez traktat wersalski, uważali od samego początku konflikt polsko-bolszewicki za czynnik mogący na ich korzyść zmienić układ sił w Europie. Przegrana Polski przedstawiała dla nich następujące korzyści: 1) rozstrzygała po ich myśli ważną sprawę górnośląską, 2) pozbawiała Francję jedynej sprzymierzonej armii na kontynencie, 3) usuwała niewygodną przeszkodę w osiągnięciu bezpośredniej granicy z Rosją, której eksploatację gospodarczą Niemcy uważają za kompensatę za utratę kolonii zamorskich i za jeden z głównych celów swej polityki, 4) otwierało perspektywę na wyzyskanie zmęczenia państw zachodnich i odegrania aktywnej roli przy definitywnym skrystalizowaniu stosunków na wschodzie Europy. Przyczyniały się do tego przesadne nadzieje, jakie Niemcy przywiązywali do wycofania się Ameryki, do tarć francusko-włoskich i różnicy poglądów francusko-angielskich”. Udaremnienie tak zarysowanego scenariusza dokonało się wskutek polskiego zwycięstwa nad Wisłą w sierpniu 1920 roku. 

Tuż po Bitwie Warszawskiej, kiedy złowieszcza perspektywa rozbioru Polski nie stała się rzeczywistością, Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP prowadziło starania na rzecz zgromadzenia możliwie szerokiej wiedzy o zamysłach Moskwy i Berlina latem 1920 roku i udostępnienia tej wiedzy zachodnim rządom i opinii publicznej. Przygotowano więc specjalne Aide-memoire w sprawie współdziałania niemiecko-bolszewickiego, które w warszawskim MSZ datowano na 8 września 1920 roku. Nie sposób nie dodać, iż minister Sapieha instruował poselstwo w Londynie, by lansować tezę o udaremnionym przez Polaków sojuszu niemiecko-sowieckim, gdyż wydawało się to sprzyjać propagowaniu tezy o zagrożeniu ze strony obydwu tych „zdegradowanych mocarstw” dla pokoju w Europie.

Z pewnością wymowny pozostaje apel Rady Obrony Państwa do cudzoziemskiej opinii publicznej z 6 sierpnia 1920 roku:

„W godzinie najtragiczniejszej, w obliczu niedoli bez granic, w obliczu zbrodni, która ma być dokonana nad Wisłą — Wasze, o ludy świata, sumienie czynimy odpowiedzialnym. Wasza obojętność, jak w roku 1772, 1795, 1831, 1863, pozwolić może raz jeszcze satrapom Wschodu obalić zaczątek Wolności, który na gruzach caratów Mikołaja i Wilhelma zaistniał i który dziś zginąć może pod ciosami imperializmu bolszewickiego. Niechaj sumienie Wasze wolę Waszą poruszy. Gdyby dzisiaj zginęła polska wolność, jutro Wasza, o ludy, wolność może być zagrożona. (…) Zwycięstwo bolszewickie nad Wisłą zagraża całej Europie Zachodniej, (…) Za późno będzie bronić się, gdy [wojna] u Waszych stanie progów”.

Słowa te są bardzo pesymistycznym echem gorącej atmosfery lata 1920 roku, kiedy ważyły się losy świeżo odrodzonej Polski.

Polski nie udało się zsowietyzować, co było niewątpliwym celem Lenina i sowieckiego kierownictwa. Przetrwała kryzys jako „zwornik” i „oś” systemu wersalskiego. Klęska Armii Czerwonej pod Warszawą nie uchyliła sowieckich koncepcji taktycznego porozumienia z Niemcami przeciw Polsce. Ona je ożywiła. Wyzwolone na Kremlu pragnienie odwetu mogło się spełnić tylko dzięki porozumieniu z Rzeszą Niemiecką. Pakt Ribbentrop-Mołotow z 1939 roku był wymarzonym scenariuszem polityczno-międzynarodowym z punktu widzenia Moskwy. To, co nie doszło do skutku latem 1920 roku, spełnić się miało dziewiętnaście lat później. Zarówno w roku 1920, jak i 1939 mocarstwa Zachodu niewiele zrobiły dla Polski. To wymowna lekcja historii. W roku 1920 walcząca Polska nie tak bardzo potrzebowała alianckiej misji doradczej, choć z pewnością jej skierowanie do Warszawy miało moralne znaczenie. Niekoniecznie też oczekiwała wojsk alianckich na froncie walki przeciw Sowietom, ale przede wszystkim dostaw broni. Tymczasem te były niemożliwe z powodu proklamowania 20 lipca 1920 roku przez prezydenta Rzeszy, Friedricha Eberta, neutralności Niemiec; nieprzyjaznego zachowania Czechosłowacji oraz strajku portowców w Gdańsku. 

Jan Karski w książce The Great Powers and Poland 1918—1945. From Versailles to Yaltawyraził tezę głoszącą, że odrodzona Polska tylko raz w dobie międzywojennej – w przełomowym roku 1920 – odegrała rolę podmiotu polityki międzynarodowej.

„Od wskrzeszenia Polski pod koniec I wojny światowej aż po jej zgon w następstwie II wojny światowej raz tylko dane było Polakom zadecydować samodzielnie o własnym losie. Było to podczas wojny polsko-bolszewickiej lat 1919—1920”.

Podbój i rozbiór udaremniono własnymi siłami. 

Ład wersalski został ocalony. Dał – chociaż tylko na dwadzieścia lat – szansę licznym zniewolonym narodom nowej Europy na ułożenie swych losów w warunkach wolności. To bardzo ważna lekcja, bo bez tych dwudziestu lat nasza tożsamość dzisiaj byłaby zupełnie inna. 

prof. Marek Kornat

 (ur. 1971), historyk, profesor nauk humanistycznych od 2015. Pracuje w Instytucie Historii PAN i wykłada na Wydziale Prawa i Administracji UKSW. Zasadniczo zajmuje się historią polskiej dyplomacji i stosunków międzynarodowych w XX wieku oraz dziejami polskiej myśli politycznej i sowietologii. Wydał m.in. książki: Polska 1939 roku wobec paktu Ribbentrop-Mołotow(2002); Polityka zagraniczna Polski 1938–1939. Cztery decyzje Józefa Becka (2012); Wacław Grzybowski. Ambasador w Moskwie (1936—1939). Biografia polityczna(2016). Współautor (wraz z Mariuszem Wołosem) biografii Józefa Becka (Kraków 2019).



Galeria

Maszynopis czarnym tuszem  na jasnym papierze napisany dwiema, różnymi wielkościami czcionek. W prawym, górnym rogu znajduje się data i miejsce wydania dokumentu: Warszawa, dnia 10 sierpnia 1982 roku. Niżej, po lewej stronie podany jest numer sprawy, a pod nim kilka nieczytelnych podpisów. Po prawej stronie podkreślone słowo:”poufne” i “egzemplarz numer 7”. Pod spodem, centralnie widnieje podkreślony tytuł pisma: “Informacja bieżąca numer 99”. Tekst dotyczy publikacji w numerze 19 pisma “Ład” i przeprowadzonej rozmowy na łamach tego pisma Andrzeja Dryszela z doktorem Kazimierzem Równym z Instytutu Państwa i Prawa PAN. W tekście cytowany jest usunięty fragment tej rozmowy. Dialog, napisany jest w dokumencie mniejszym rozmiarem czcionki.
Na samym końcu, znjaduje się także informacja o wykreśleniu z artykułu Piotra Niteckiego “Matka Boska Zwycięska” z tego samego pisma, wyrażenia: “Cud nad Wisłą”. W dokumencie jest ono wzięte w cudzysłów i podkreślone.
Ingerencja cenzorska
Informacja bieżąca nr 99 z 10 sierpnia 1982 r. w sprawie ingerencji cenzorskiej dotyczącej usunięcia sformułowania Cud nad Wisłą.
2/1102/0/7/5/3/4015
Czarno-białe zdjęcie, na którym widać po lewej stronie kadru, ułana niemieckiego, a po prawej kolumnę jeńców. Dosiadający konia niemiecki żołnierz, w pełnym rynsztunku, pochylony jest do przodu. Wspiera się o lancę trzymaną w prawej ręce, opartą na ziemię. Łeb konia schylony jest także  do ziemi. Jeździec skierowany jest w stronę idącej kolumny rosyjskiej kawalerii. Bolszewicy ujęci są nieco od tyłu, zmierzają wgłąb kadru. Dosiadają koni w rozpiętych płaszczach wojskowych i czapkach na głowach.
Ułani niemieccy rozbrajają rosyjską kawalerię
w Prusach Wschodnich w sierpniu 1920 roku.
WBH/CAW K-25-708
Czarno-białe zdjęcie gazetowe, ukazuje trzech kawalerzystów bolszewickich w miejskiej scenerii, na tle kamienicy, z napisem “Reichshof”. Uśmiechnięci mężczyźni widziani są w pełnym planie, w lekkim zwrocie w prawo. Dwóch, od lewej strony, dosiada koni w pełnym rynsztunku. Trzeci od lewej, stoi przed swoim koniem, w prawej ręce opiera karabin o bruk, kolbą przy prawej nodze i spogląda w obiektyw..
Kawaleria bolszewicka
w Prusach Wschodnich w sierpniu 1920 roku.
WBH/CAW K-25-709
Czarno-białe zdjęcie zrobione w słoneczny dzień w scenerii miejskiej, na wybrukowanym rynku. W głębi, na wprost i po lewej stronie widać elewacje kamienic. Po przekątnej, od prawego, górnego rogu zmierza kawaleria bolszewicka. Czoło kolumny tworzy szyk po trzech żołnierzy w rzędzie. Żołnierz na pierwszym planie jedzie z przytwierdzoną do konia chorągwią.
Kawaleria bolszewicka
w Prusach Wschodnich w sierpniu 1920 roku.
WBH/CAW K-25-710
Czarno-białe zdjęcie plenerowe ukazujące postój bolszewików. Na małej polanie, wśród zebranych widać mężczyzn i zaprzęgi konne. W centrum kadru, na kwadratowym, utwardzonym podłożu czy to ze stołem, czy innym obiektem rozmawia trzech mężczyzn. Na pierwszym planie widać zaprzęg konny z prawego boku i mężczyznę siedzącego na drewnianej osi podwozia zaprzęgu.
Żołnierze bolszewiccy
w Prusach Wschodnich w sierpniu 1920 roku.
WBH/CAW K-25-711
Czarno-białe zdjęcie  plenerowe w formie pionowego prostokąta. Na piaszczystej drodze w polu,  prowadzącej wgłąb kadru, na pierwszym planie pokazany jest w pełnym planie kawalerzysta bolszewicki na koniu o jasnym umaszczeniu. Mężczyzna w furażerce na głowie, zwrócony jest lekko prawą stroną do obiektywu. W rękach trzyma uzdę i szpicrutę. Przez kłąb konia przerzucona jest sakwa. Po prawej stronie kadru, wzdłuż drogi widać kolumnę zaprzęgów w postoju. W głębi drogi widać drzewa liściaste.
Żołnierze bolszewiccy
internowani na terenie Prus Wschodnich w sierpniu 1920 roku.
WBH/CAW K-25-712