Galeria
Artykuł
Rola radiowywiadu podczas Bitwy Warszawskiej
W ostatnich latach coraz głośniej przypomina się zasługi rodzimego wywiadu podczas wojny polsko-bolszewickiej. I słusznie – bez sukcesów Sekcji Szyfrów i całego Oddziału II Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego zwycięstwo nad bolszewikami najprawdopodobniej nie byłoby możliwe. Władysław Sikorski, gdy w 1921 roku wręczał najbardziej chyba zasłużonemu kryptologowi Janowi Kowalewskiemu Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari, miał ponoć powiedzieć: „za wygranie wojny, panie poruczniku”.
Początki polskiego wywiadu II RP sięgają grudnia 1918 roku, gdy z rozkazu Józefa Piłsudskiego kierownictwo VI Oddziału Informacyjnego Sztabu Generalnego objął ppłk Józef Rybak, natomiast jego zastępcą mianowano mjr Ignacego Matuszewskiego. Niedługo później komórka została przemianowana na Oddział II Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, a na jej czele w kwietniu 1919 roku stanął mjr Karol Bołdeskuł. Zawdzięczamy mu utworzenie sieci nasłuchów, która przejmowała praktycznie całą nadawaną w eter korespondencję. Zupełnie inną kwestią było jednak odczytanie tej jej części, która została zaszyfrowana. Bołdeskuł doprowadził również do powstania Sekcji Szyfrów. Tutaj latem tego samego roku trafił por. Jan Kowalewski. Ze względu na specyfikę działań Oddziału II problem stanowiło znalezienie ludzi o odpowiednich kwalifikacjach i wyrobieniu politycznym, którym można by było zaufać. Szczególnie kłopotliwa na tym polu była przeszłość w służbach wywiadowczych państw zaborczych. Kowalewski jednak, jako członek POW na Ukrainie i szef wywiadu 4. Dywizji Strzelców Polskich na Wschodzie gen. Lucjana Żeligowskiego, który w maju 1919 roku wrócił do Polski, wydawał się idealnym kandydatem.
Pomysłowy, inteligentny i dobrze wykształcony Kowalewski dość szybko dał się poznać od najlepszej strony. Właściwie pierwszy sukces odniósł nieco przez przypadek. W pewną sierpniową noc 1919 roku pełnił dyżur przy telegrafie w zastępstwie kolegi, który wybrał się na ślub i wesele swojej siostry. Dla zabicia czasu podjął próbę rozszyfrowania rosyjskiej depeszy. Spostrzegawczy kryptograf stosował różne zabiegi. Założył na przykład, że w tekście pojawi się słowo „diwizia”. Odnalazł więc taki wyraz, w którym ten sam ciąg liczb powtarzał się w odpowiedniej kombinacji. Założenie okazało się trafne. W innym miejscu natomiast ustalił, że nazwisko dowódcy w telegramie raz zapisano szyfrem, a raz normalnie. Dzięki tej „nocnej łamigłówce” do rana udało się prawidłowo odczytać połowę liter. We wrześniu złamano pierwsze szyfry, a do końca roku odczytanie wiadomości nie zajmowało zwykle dłużej niż dwa dni. Oprócz pracy kryptologów pomocne tu były incydenty w rodzaju przejęcia rosyjskiej radiostacji w Wilnie, przy której odnaleziono klucze szyfrowe. W międzyczasie Kowalewski został dowódcą Sekcji Szyfrów. Po początkowych sukcesach zatrzymały go kody podwójnie przetwarzane matematycznie. W związku z tym podjął pionierską decyzję o zaproszeniu do współpracy matematyków – profesorów Stanisława Leśniewskiego, Stefana Mazurkiewicza i Wacława Sierpińskiego. Szyfry zmieniano co tydzień lub dwa. W dodatku metody szyfrowania różniły się w sektorach wojskowym, dyplomatycznym i wewnętrznym. Polska komórka kryptograficzna miała więc pełne ręce roboty.
Pozyskiwane przez kryptologów informacje były liczne, użyteczne, a co najważniejsze – zasadniczo wiarygodne. Dzięki ich pracy można było precyzyjnie określić sytuację wewnętrzną w sowieckiej Rosji, sposób rozmieszenia jej wojsk, wszystkie słabe i mocne punkty. Bolszewicy nie posiadali podobnej wiedzy na temat sytuacji i organizacji polskiej armii. Zdaniem prof. Grzegorza Nowika to właśnie zwycięstwo na płaszczyźnie wywiadowczej pozwoliło zrównoważyć bolszewicką przewagę na innych polach. Wiadomości uzyskane dzięki pracy kryptologów wykorzystano m.in. podczas operacji mozyrskiej w marcu 1920 roku czy w czasie wyprawy kijowskiej pod koniec kwietnia (o podjęciu tej ostatniej dane wywiadowcze mogły w zasadzie zadecydować).
Kluczową rolę Sekcja Szyfrów odegrała oczywiście podczas Bitwy Warszawskiej. W przededniu jej rozpoczęcia, 12 sierpnia, bolszewicy zmienili szyfr na nowy. Nazwali go „Rewolucja”. Nie spodziewali się jednak, że Polacy poradzą sobie z nim w zaledwie kilka godzin. Dzięki temu strona polska miała pełny wgląd w rozkazy przeciwnika. Ta wiedza pozwoliła na przygotowanie ostatecznego, zwycięskiego, jak się okazało, planu bitwy. Kryptolodzy potrafili też zaszkodzić bolszewikom. Od 17 sierpnia przez 36 godzin prowadzono akcję zagłuszania łączności radiowej przez nieustanne nadawanie w eter treści, w tym legendarnej już w tym kontekście Ewangelii wg św. Jana. Chaos informacyjny uniemożliwił przeciwnikowi skoordynowany odwrót. Sam Tuchaczewski o uderzeniu znad Wieprza dowiedział się z ogromnym opóźnieniem.