Galeria
Artykuł
Obraz polskiego społeczeństwa w okresie wojny polsko-bolszewickiej
Ciężko pisać o społeczeństwie II RP, bo trudno je zamknąć w jednolite ramy. To konglomerat różnorodności, różnego spojrzenia świat, różnych tradycji i myśli. To przecież czas, kiedy granice dopiero się kształtowały. Spis powszechny mówi, że w 1921 roku w kraju mieszkało 27 milionów obywateli, z czego Polacy stanowili ok. 69 procent ludności. Wśród licznej grupy mniejszości narodowych wybijali się Ukraińcy, Żydzi, Białorusini i Niemcy.
Krakowski „Czas” w numerze z 20 listopada 1918 roku przynosi informację o notyfikacji państwa polskiego, czyli liście naczelnego dowódcy wojska Józefa Piłsudskiego wysłanym do rządów wszystkich państw „wojujących i neutralnych” o powstaniu niepodległej Polski. Zostaje on opublikowany na stronie drugiej, gdyż większość pierwszej zajmuje relacja z politycznych przepychanek przy powstawaniu rządu. Ścierają się postawy rodem z Królestwa, Galicji i Wielkopolski – trzech zaborów, które będzie trzeba scalić w jedno państwo. Trudno, kiedy jak informuje „Naprzód”: „Poznańczycy w swoim zacietrzewieniu posunęli się tak daleko, że odgrażają się, iż pod władzę rządu z którym się nie zgadzają nie poddadzą się i pójdą chociażby na stworzenie własnej republiki” . Biorąc nawet poprawkę na to, że „Naprzód” to organ Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej, to jednak skalę politycznych konfliktów widać jak na dłoni. Zwłaszcza, że opozycyjna wobec pomysłu socjalistycznych rządów narodowa demokracja oprócz rzeczonych „poznańczyków” dość silnych sprzymierzeńców zyskała w zwolennikach Wojciecha Korfantego na Górnym Śląsku.
Półtora roku później niewiele się zmieniło. Dnia 1 sierpnia 1920 roku „Kurjer Płocki” zamieszcza artykuł zatytułowany Niebezpieczne antagonizmy. Przeczytać w nim można m.in.: „W dobie budownictwa Państwa Polskiego, jesteśmy świadkami smutnych i niebezpiecznych objawów będących rezultatem przeszło 100-letniej okupacji przez trzech zaborców Państwa Polskiego. Objawem tym jest antagonizm jaki istnieje i coraz większe przybiera rozmiary między urzędnikami b. państwa austriackiego, a pozostałą resztą urzędników państwowych”. Autor konkluduje, że „jeszcze długo pracować musimy póki te ostatki naleciałości nieraz i „duchowej” okupacji narodu polskiego nie zatrą się i nie znikną. Do tego jednak nieodzowny jest silny samokrytycyzm i współpraca całego społeczeństwa w budowie Państwa Polskiego”. Artykuł ten, zamieszczony dwa tygodnie przed Bitwą Warszawską, pokazuje, jak bardzo w owym czasie podzielone było społeczeństwo.
na linii Bzury i Rawki (12.1914-07.1915). Ruiny kościoła w Sochaczewie w 1915 roku.
WBH / CAW A-61-31
Dlatego tak ważne stało się powstanie Rady Obrony Państwa z naczelnikiem Józefem Piłsudskim na czele. Spowodowało wlanie w serca nieco więcej optymizmu. Rada za wszelką cenę starała się wpleść w wysiłek zbrojny jak najszersze kręgi społeczne. Przyszłość Ojczyzny miała być elementem scalającym. I była nim, chociaż nie przyszło to łatwo.
I mimo że pierwsze strony większości gazet zajmowała sytuacja na froncie, to jednak widać, że życie zwykłych obywateli toczyło się swoim rytmem. Ten sam „Kurjer Płocki” przynosi ogłoszenie: „Zarząd Państwowego Depot Ogierów w Janowie Podlaskim zawiadamia panów hodowców z prawego brzegu Wisły w b. kongresówce i z obwodu Białostockiego, że w celu otrzymania państwowych ogierów na stację lub w dzierżawę na okres rozpłodowy 1921 r. należy nadsyłać ostemplowane zgłoszenie do Janowa Podlaskiego przed dniem 1 września b.r.”.
Wojenne ślady widać również w Wielkopolsce. Codzienne pismo polsko-katolickie dla wszystkich stanów „Gazeta Polska”, wydawane w Kościanie, prosi o pomoc dla księży uchodźców, którzy uciekając przed bolszewicką nawałą, zawędrowali aż pod Poznań. Także tutaj znaleźć można apele o wstępowanie do armii ochotniczej.Wojenne ślady widać również w Wielkopolsce. Codzienne pismo polsko-katolickie dla wszystkich stanów „Gazeta Polska”, wydawane w Kościanie, prosi o pomoc dla księży uchodźców, którzy uciekając przed bolszewicką nawałą, zawędrowali aż pod Poznań. Także tutaj znaleźć można apele o wstępowanie do armii ochotniczej.
Na rok 1920 zaplanowano pierwszy w historii polskiej spis powszechny, bo ledwo dwa lata wcześniej powstał Główny Urząd Statystyczny. Za względu na wojnę z bolszewikami nie udało się go jednak przeprowadzić. Zrobiono to rok później, jesienią 1921 roku. Wynikało z niego, że ponad 75 procent Polaków mieszka na wsi. Tam, gdzie nie docierała wielkomiejska prasa. Zwraca na to uwagę „Gazeta Kielecka”, pisząc o przebiegu akcji ochotniczej na wsi: „Szerokie masy ludu nie zdają sobie sprawy z obecnej ciężkiej dla państwa chwili, nie wiedzą nic o patriotycznym ruchu, który ogarnął miasta, niewiele słyszeli o tworzeniu się armii ochotniczej”.
Sytuacja zmieniła się na początku sierpnia, po tym jak 30 lipca premier Wincenty Witos w specjalnej odezwie do chłopów wezwał ich do wstępowania do armii, a także zalecił walkę z dezerterami. Wydrukowano kilka milionów ulotek, w których Witos podkreślał: „(…) od was bracia włościanie zależy, czy Polska będzie wolnym państwem ludowym, w którym lud będzie rządził, żył szczęśliwie, czy też stanie się niewolnicą Moskwy, czy będzie się rozwijać w wolności, dobrobycie, czy też będzie zmuszony pod batem władców Rosji pracować dla najeźdźców i żywić ich swoją krwią i znojem”. Dużą pracę wykonali członkowie ochotniczych straży ogniowych, którzy przekonywali do konieczności wspólnej walki. Najłatwiej było o to oczywiście na Mazowszu, czyli tam, gdzie toczyły się rzeczywiste walki. Ale z każdym kolejnym dniem, gdy wróg podchodził pod stolicę, zaangażowanie rosło.
Wspomniany już spis z 1921 roku daje nam też obraz społeczeństwa, w którym większość stanowią kobiety. Jest ich ponad 51 procent. Dla nich to też szczególny czas, bo przecież dopiero co otrzymały prawa wyborcze. Ale początek lat 20. to także przełom chociażby w sposobie ubierania się. Wojna wymusiła wygodniejsze stroje i badacze mody często podkreślają, że czas wojny polsko-bolszewickiej to moment, kiedy była ona wręcz nijaka. Znikały wykwintne XIX-wieczne suknie, skracała się długość spódnic, ale daleko im było jeszcze do tego, co widzimy oczami wyobraźni myśląc o modzie lat dwudziestych. Kobiety coraz częściej szły do pracy i musiały czuć się w ubraniach wygodnie. Moda na krótkie fryzury do Polski przyjdzie dopiero za kilka lat, w roku 1920 dominują raczej po prostu wygodne upięcia.
Co ważne dla kondycji ówczesnego społeczeństwa, rodząca się Rzeczpospolita obejmowała tereny, przez które kilkanaście miesięcy wcześniej przetoczył się front wojny światowej. Wojna z bolszewikami wymagała kolejnego wielkiego wysiłku, także finansowego na utrzymanie armii.
Działania wojenne w konflikcie polsko-bolszewickim dodatkowo wyniszczyły wschodnie tereny kraju. Nie ma jednak dokładnych danych, jaki wpływ miała wojna na przykład na produkcję. Szacuje się, że w przypadku pierwszej wojny spadek mógł wynieść nawet 70 procent.
Piotr Koryś z Uniwersytetu Warszawskiego w artykule Od początku spóźnieni… Gospodarcze skutki wojny polsko-bolszewickiej pisze: „Na terenie całej Polski wojna spowodowała kontynuację modelu gospodarki wojennej – reglamentację podstawowych produktów, w tym żywności, zwłaszcza w dużych miastach, obowiązek aprowizacyjny na wsi. Przemysł był częściowo przejmowany przez państwo, by ułatwić koncentrację produkcji na realizacji potrzeb wojennych. Kolejne lata znaczna część ludności Polski musiała przeżyć w warunkach takich, jak w czasie I wojny światowej. Lata wojny polsko-sowieckiej były więc, dla ludności cywilnej, zatem i dla przedsiębiorców, niejako kontynuacją kryzysowych lat I wojny światowej. Zwłaszcza na wschodzie kraju, na obszarach działań Armii Czerwonej, przyniosło to klęskę głodu. Rozpowszechniły się roznoszone przez żołnierzy rewolucji komunistycznej choroby, zwłaszcza dur plamisty i dur brzuszny. Powszechną chorobą stała się gruźlica”.
To wszystko spowodowało, że gospodarka ruszyła w Polsce znacznie później niż w innych częściach Europy. Szacuje się, że wydatki na wojsko pochłaniały aż 60 procent ówczesnego budżetu. Bez wątpienia skutki tego dwuletniego opóźnienia, także politycznie, odczuwalne były do końca II RP.
Z połączenia niemiecko-rosyjskiego dla Polski przez wieki nigdy nie wynikało nic dobrego. Spójrzmy chociażby na fakt, że gdyby urodzona w Stettinie (Szczecin) Zofia Augusta Fryderyka von Anhalt-Zerbst nie wyjechała do Rosji, być może polska historia potoczyłaby się inaczej. Ale wyjechała, przejęła władzę i jako Katarzyna II doprowadziła do upadku Rzeczypospolitej. Kolejny przykład też nie zostawia złudzeń. To wydany w Londynie, napisany po niemiecku Manifest komunistyczny Karola Marksa i Fryderyka Engelsa. Gdyby gdzieś szukać genezy wojny polsko-bolszewickiej, to można by zacząć od przeczytania pierwszego i ostatniego zdania tej książki. Pierwsze brzmi: „Widmo komunizmu krąży nad Europą” – sugestywnie przekonując, że coś wisi w powietrzu. Ostatnie zaś: „Proletariusze wszystkich krajów – łączcie się” – i ono nie pozostawia już wyboru.
Europa, proletariusze, połączenie. A w tym wszystkim Polska starta z mapy przed ponad stu laty, ale przywrócona dzięki pierwszej wojnie światowej. Dla jednych i dla drugich „wersalski bękart”. I tak oto między młotem a kowadłem próbowano zespolić to, co trzy czarne orły przed wiekiem rozszarpały.
Michał Elmerych
szczecinianin, dziennikarz z trzydziestoletnim stażem, przede wszystkim radiowiec. Wieloletni korespondent Radia Zet, redaktor i szef działu krajowego w „Dzienniku. Polska Europa Świat”, redaktor w „Przeglądzie Sportowym”, autor artykułów dla „Focusa”, „Focusa Historia”, „Newsweek Historia” i biuletynu „Kombatant” Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, autor materiałów edukacyjnych dla uczniów i nauczycieli „Mam gen wolności”. W Radiu Szczecin prowadzi programy informacyjno-publicystyczne, a także magazyn przedpołudniowy Aktywna Sobota. Odpowiada za cykl audycji popularyzujących historię „Radio Rocznica”.
Film
Obraz wojny polsko-bolszewickiej w prasie niemieckiej na przykładzie artykułów w liberalnej gazecie „Vossische Zeitung” / Wykład dr. hab. Macieja Szukały
Wydarzenia wojny 1920 roku były relacjonowane w ówczesnych mediach we wszystkich krajach świata. Konflikt polsko-bolszewicki wzbudzał duże zainteresowanie w pasie krajów sąsiadujących z Polską, zwłaszcza w Niemczech. Dr hab. Maciej Szukała w akademickim wykładzie pn. Obraz wojny polsko-bolszewickiej w prasie niemieckiej na przykładzie artykułów w liberalnej gazecie „Vossische Zeitung”, wygłoszonym w ramach zebrań naukowych AP w Szczecinie, przedstawił postawy niemieckiej liberalnej prasy na przykładzie mającego dwieście lat tradycji opiniotwórczego dziennika „Vossische Zeitung”. Zamieszczone artykuły opierały się nie tylko na doniesieniach agencyjnych, ale przede wszystkim na korespondencji dziennikarza Maxa Theodora Behrmanna, śledzącego wydarzenia wojenne bezpośrednio w Warszawie. Publicysta ten przedstawiał w artykułach szczegółowo polityczne i wojskowe działania Józefa Piłsudskiego w kontekście relacji Rosji Radzieckiej z krajami zachodu i „Białymi”, zawarcia sojuszu z Ukrainą w 1920 roku, ofensywę kijowską, zaangażowania społeczeństwa polskiego w obronę państwa w lipcu i sierpniu 1920 roku.
Sala konferencyjna im. Bolesława Tuhana-Taurogińskiego, Archiwum Państwowe w Szczecinie / Realizacja: Łukasz Szełemej